Wycieszka z Islington do Camden Town wzdluz kanalu + Angel, okolice i wnetrza Southbank Centre restauracja afganska, Waterloo. Nic sie nie obijam tylko nie mam czasu. Nie marudzic.
Credits to K.
poniedziałek, 8 grudnia 2008
Kanałami szli umęczeni
Autor: Inishi o 21:32 4 komentarze Etykiety: camden town, kanały, londyn
wtorek, 2 grudnia 2008
poniedziałek, 24 listopada 2008
piątek, 24 października 2008
Best of Rave. Czyli Slowo Boze na weekend.
Byla kiedys taka muzyka, ktora z kazdym bitem pompowala w czlowieka w czlowieka czysta pozytywna energie, dzieki ktorej nabieral on rumiencow, wlazil do wielkiego rozowego balona i mogl tak chodzic calymi dniami usmiechajac sie do kazdego glupstwa. Jak ktos to uroczo opisal "those times were incredible and the whole world seemed a better place" Moje prywatne top 10, z histori Rave'u/Happy Hardcore'u co by ten weekend zasypal was kolorami.
No10. Scooter - Nessaja.
Na granicy eurodance'u i happy hardcore'u najwieksza wies, i dwie najwieksze kupy na poczatek tego zestawienia. Ale czym byl by caly nurt gdyby nie ta grupa? Prymitywne syntezatory, 909, 303 ...niesamowita 303 w duecie z Juno i wokale na podwojnym piczu, nie wiem jak mozna dzieki tak mizernemu zapleczu zdobyc tyle platynowych plyt. I jeszcze do tego Baxxter dracy ryja "It's nice to be important but it's more important to be nice!"
ponad to: Coldwater Canon, Awakening (<- piekne 303!), The Night, Logical Song,
No9. Blumchen - Boomerang.
Jasmin "Blossom" Wagner, czyli kupa numer dwa. Kwintesencja Happy Hardcoru choc z duzym uklonem w strone komercyjnego europopu. Tak beznadziejnie cukierkowe i krancowo glupie ze az fajne :)
ponad to: Blaue Augen, Bicycle Race, Heut Ist Main Tag,,Ich bin wieder hier,
No8. Marusha - Raveland.
Mozna bylo za nia przepadac lub nie ale swoje trzy slowa do histori rave'u dorzucila. Ikony tego nurtu takie jak ona, Wagner czy Verena von Strenge (Dune) to wlasnie takie magiczne istoty, piekne, smukle, wyzwolone, blyszczace, zupelne nieautentyczne i zyciowo niepraktyczne.
ponad to: Deep
No.7 Technohead - I Wanna be a hippy (tutaj w gabberowym remixie Neophyte).
Klasyk, oryginal tutaj. Razem z Party Animals nie zdobyli nigdy takiej popularnosci jak reszta i pozostali nieznani szerszemu gronu tkwiac na obrzezach gatunku, choc lansowane tematy utworow byly jakze popularne i na czasie "i wanna be hippy and i wanna get stoned..."
No6. Ravers Nature - Bring the noise. (ex aequo z Exit Fantasy)
No5. Dune - Rainbow to the stars
No4. Dune - Hardcore Vibes
ponad to: Can't Stop Raving, Million Miles From Home, Are You Ready to Fly
No3. RMB - Reality
ponad to: Redemption, Deep Down Below, Horizon
No2. The Prodigy - No Good
ponad to: Voodoo People, One Love, Out Of Space, Skylined (Live)
No1. Westbam - Celebration Generation.
Pierwszy raz odkrylem to cudo dzieki znajomemu ktory przyniosl dwie tasmy z Maydaya 94. Pare godzin sluchania muzyki ktorej nieslyszalem nigdy i nigdzie wczesniej, granej na zywo, z przesterowanymi gitarami, syntezatorami, pieknym wokalem z ryczacym w tle kilkutysiecznym tlumem. Lyknalem bakcyla na dobre i na jednej z naszych klasowaych osiemnastek numer polecial 3 razy, Dj nie chcial oddac plyty, a wsrod osiedlowych dil....urwisow znany bylem pod pseudonimem Westbam.Piekny numer, jeszcze z czasow kiedy Maximillian Lenz nie skazony fascynacja electro, produkowal raveowe hymny.
Autor: Inishi o 22:10 3 komentarze Etykiety: Best of Rave, Best rave songs, drumcore, electro, gabba, happy hardcore, hardcore, jungle, rave, techno, terrorcore, top 10 of rave, trance
czwartek, 23 października 2008
Thames Festiwal 2008
Co by zrecenzowac owe zjawisko, pozwole sobie na wyborna forme porownawcza z najmocniejszym obecnie konkurentem czyli Notting Hill Carnival. Thames Fest, jest zjawiskiem 3 dniowym, wielki karnawalowy pochod natomiast elementem zwienczajacym, podsumowaniem odywajacych sie przez cale dnie wydarzen artystyczno-rozrywkowych. Notting hill Carnival jest natomiast czyms zupelnie innym i odbywa sie juz w Londynie 48 lat.
Thames Festiwal objetosciowo w duzym uogolnieniu rozposciera sie na lonie poludniowego brzegu tamizy. Od London Bridge, gdzie znajduja sie kramy z posilkami i pamiatkami pochodzacymi z roznych krajow ale wyprodukowanymi w chinach, oraz tandente Reggae, az po Stacje Waterloo gdzie znajdowala sie wiejska dyskoteka na plazy oraz panowie raperzy mowiacy do mikrofonow o ciezkim/latwym zyciu. Fete na Notting hill, trudno podzielic na tak wyraziste sektory, natomiast w kazdym jego zakatku mozna cos cieplego zjesc i dostac w morde. Tutaj dochodzimy do najbardziej strategicznej roznicy obu wydarzen. Roznica jest TARGET. Thames Fest. skierowany jest do: matek/ojcow z dziecmi, dla dzieci generalnie, spokojnych ludzi, pozerskich rastamanow, sztywniakow i malolat dla ktorych szczytem hardcoru jest papieros i butelka wina na 5 osob. Notting Hill jest natomiast otwarty na roznozrodnosc kulturowa, otwarty tez na narkotyki, na chlanie na umor, na kopulacje w bramie i w tlume, na dzganie przypadkowych osob nozami i tanczenie razem z zespolami. N Thamesie potanczyc to sobie mozna na chodniku z zimna albo na warsztatach jakiegos dretwego walca. Podsumowujac, na obu festiwalach bawilem sie swietnie ale bardziej rozebrane dziewczyny maja na Notting Hill.
Mizerny Dzien 1.
Tlumy pedzace na festiwal powstrzymywane byly przez otwierajace sie mosty.
Zwierzeta blokowaly sie samoistnie w balustradach.
Ludzie wypelzali z kanalow.
A robotnicy porzucili w pospiechu swoje miejsca pracy.
Morowe nastroje udzielaly sie mlodziezy.
Ktora niemrawo poczela gromadzic sie na plazy.
Pijac soki i napoje niegazowane!
Posilki jedzac!
Pani robila dla nich motyla.
A miasto tulilo do snu.
Zen Hussies, chlopaki z jajami i kopytem. Najlepsza na festiwalu formacja pod wzgledem muzycznym. Wazny zaznaczenia, doskonaly kontakt z publicznoscia, witalnosc, melodyjnosc i durne poczucie humoru.
Mniej mizerny Dzien 2.
Pizza z ruchomego pieca kosztowala nas 9 funtow brytyjskich zlotych polskich.
Napiecie nie dawalo co po niektorym siedziec spokojnie na krawezniku.
Ale innych trzba bylo rozbudzac petardami. Ruszyl pochod.
Nie wiem kto, i jak glodzi to biedne elfie dziecko.
The Lost Empire przesadzilo z argumentami...
Kluczowe elementy karnawalu.
Autor: Inishi o 21:38 2 komentarze Etykiety: Chlanie, Feta, Notting Hill Carnival, Thames Festival 2008