W Soho Sq. jedlismy sushi.
Golebie lataly, duzo golebi, w chuj wielkie jak planeta cala, stado golebi.
Dzieci cwierkaly, lataly w ta i z powrotem. Bez sensu kompletnie, bo kto te biedne dzieci sensu uczyc winien?
Policja legitymowala pijacych, kulturalnie kordonem otoczyla, przeszukala, rozproszyla.
Eee.... wiewiorek nie bylo. Roboty drogowe byly. Psiej kupy zadnej. Bo tu sie po psie sprzata.
Taki to bowiem jest Soho Sq. park.
Fsciubzdziuflu bez pomyslu na zycie, tak okrutnie zwykly, ze az mi slowa w palcach stawaja.
Rzekla lawka debowa, ktora przycupnela w rogu, chowajac wymuskana porecz za smietnikiem, przyjaciel dealera najlepszy.
Tutaj cos napisalem ladnego ale potem zmienilem zdanie.
poniedziałek, 24 sierpnia 2009
Soho Square
Autor: Inishi o 19:41 Etykiety: psie kupki, radek majdan, rumunski fron anarchistyczny, sztafeta na 100m
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz