No dopsz, co w metrze.
W metrze dwie linie i to akurat te którymi przemieszczam się do pracy, doznały małych niespodzianek. Central line wykoleiło się na odcinku między Mile End a Benthal Green. Natomiast Piccadilly na wysokości Wood Green przejechała człowieka a Piccadilly Circus i okoliczne stacje zostały zamknięte ze "względów bezpieczeństwa" czyli klasyczny alarm bombowy, ziew...Pusty skład stojący na Mile End ziejący ciemnością z rozwartych swych wrót przywołał jakże rozkoszne obrazy z drugiej części Predatora.
czwartek, 5 lipca 2007
Mewa
Autor: Inishi o 21:10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
zachód słońca = "bardzo dobre"... no ale zawsze może być lepiej :) pozdrawiam...
co robisz jak nie ma metra? w japonii wystawiaja 'usprawiedliwienia' do pracy, ze ktos sie spoznil, bo metro sie spoznilo. a w qlturze europejskiej? niech zgadne: nikogo nie obchodzi czy przyjdziesz o 9'oo czy o 1o'oo? (;
Co robie? to zależy od tego gdzie mnie ta tragedia zastanie. Do tego sie dobiera rozwiązania. Ostatnio jak kobietę reanimowali na stacji Bank, staliśmy w tunelu chyba z 15 minut, aż łaskawie podjechał składem tak że przez drzwi pierwszego wagonu mogliśmy myknąć na peron, trzeba było wcześniej przez 4 wagony przejść ale to przygoda panie :) Przełożeni generalnie wiedzą sami co sie dzieje więc są wyrozumiali z tymi spóźnieniami jak sie uzasadni z uśmiechem.
Prześlij komentarz