niedziela, 15 czerwca 2008

Mieszkancy papeterii cz.1

Malo spie ostatnio. Budze sie w srodku nocy, patrze sobie, obserwuje. A wtedy, po chwili jak juz wszystko sie uspokoji i mysla ze spie, wychodza ze scian. Tego utrwalilem jak wdrapal sie na krzeslo. Cale szczescie ze migajaca kontrolka dysku zdolala oswietlic go na tyle ze moglem zrobic zdjecie.

Zdaje sie, ze czuja sie tutaj w miare swobodnie. Choc wychodza tylko wtedy gdy rozlega sie glebokie dudnienie. Kiedy nasluchuje dokladniej i otworze okno, mam wrazenie, ze dochodzi jak by z konca ulicy. Tam gdzie koncza sie latarnie, stoi pare domow z zabitymi oknami, a za nimi prastary cmentarz.

"Nie jest umarłym ten który spoczywa wiekami, nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami"

Dziwne, ze na wszystkich okolicznych budynkach widnieje tabliczka na sprzedaz. Okolica jest tak cicha i spokojna.

sobota, 14 czerwca 2008

Boat party

Z perspektywy tych dwoch miesiecy pracy w nowym miejscu. Niby wszystko, tak samo jak w Polsce ale jakze inaczej. Inne..inna organizacja pracy, mniej czasu, wieksze budzety, lepsza motywacja pracownikow, bardzo konkretny podzial obowiazkow. Te same...stres, zgrzyty z accountami, myslenie o pracy w domu. Ciezko jest, czasami nie orientuje sie o co chodzi, projekt tak szybko schodzi z mojego biurka i laduje u artworkera. Ciezko przyzwyczaic sie do mysli ze od ciebe zalezy tylko jeden etap tworzenia. Ale kiedy widze swoja prace w gazecie w metrze, czy pod drzwiami wsrod innych kopert. Wtedy to wszystko nabiera przyjemnego realizmu.

Zdjecia z czwartkowej imprezy firmowej.

wtorek, 10 czerwca 2008

Troche o zyciu...

Fakt, zasluzylem na bicze. Nie napisalem. Nie zrealizowalem glownej funkcji jaka w zamierzeniu mial pelnic ten blog. Otoz, nie pracuje juz w pornobiznesie. Od prawie 2 miesiecy. Odszedlem rowno po roku pracy. Najlepsza fucha jaka moglem zdobyc i najbardziej abstrakcyjna forma gromadzenia doswiadczenia zawodowego w UK, ale mimo to bede ja wspominal do konca zycia i beda to wspomnienia w duzej mierze mile. Wspaniali ludzie, wolni w swoich marzeniach i wolni z wyboru. Do tego to bezcenne spojrzenie na swiat z drugiej strony barykady, zza szkla kamery filmowej. Rozstanie bylo smutne, jak zawsze. Ponizej ostatni dzien z pracy.

Jedyny taki Harry.

Don w caffe Michaela, z najlepszym sniadaniem pod sloncem.

Alan, gatekeeper.

Postac ktorej nie trzeba przedstawiac.

A teraz. Juz z powrotem na trasie wytyczonej w Polsce. Czyli reklama. Agencje sieciowe. Korporacje. Duze budzety, ciezka praca, stres. Wiecej, szybciej, bez marginesu na bledy.

czwartek, 5 czerwca 2008

Tamtakie VS Tokio_By_Night

Nexor kiedys powiedzial, zaloz jakiegos bloga, jak Wit. Wit pewnie bedzie znowu krecil nosem, ale to prawda, gdyby nie TBN, ten blog nigdy by nie powstal, ja pewnie nie kupil bym apraratu i kto wie pewnie bysmy sie nie spotkali. Takze dzisiaj, drodzy Panstwo legenda sceny blogowej w relacji ze spaceru po miescie. Wit invades London.


Sila sprawcza TBN'u w wersji Kiss :)

Tokio vs Londyn :)

Cos w tym jest, ale w obecnosci Wita nawet nie musialem sie starac, zdjecia same wychodzily :) Dla lakomych, jeszcze pare sztuk.

 blogi