10-12 godzin, pracy dziennie, w czwartek do 1:30 w nocy. Kiedy wracałem, taksówkarz musiał mnie budzić. W piątek prezentacja u klienta na której miało mnie nie być, dowiaduje się, że wszystko do dupy, zero nawiązania do briefu, dwadzieścia parę tablic z pleksi i tydzień pracy można o kant dupy potłuc. Wracam do biura. Rozpierdol totalny. Zgrzyt, z wykorzystaniem tajnych prototypów w prezentacji, smród niesie się aż do samej góry, ktoś mówi, że polecą głowy. A potem już lawina, że nie wolno brać kluczy, że trzeba dzwonić w nocy, że kibluje dzisiaj, że wiszą projekty, wszystko trzeba raportować, blah blahblah. Nie po to wypruwam sobie flaki by później słyszeć takie teksy, uświadamiam w tym traffica, na tyle delikatnie na ile potrafię, ale dziewczyna i tak zaczyna płakać... parę chwil później biorę marynarkę i wychodzę biura, nawet sie nie wkurwiłem...Siedzę wieczorem w pubie nad tamizą, kuchnia zamknięta, na kolacje chipsy, garść oliwek i 2 piwa. Pięknie i spokojnie.
sobota, 19 lipca 2008
Troche sosu..
Autor:
Inishi
o
13:57
0
komentarze
Etykiety:
people behind advertising
sobota, 14 czerwca 2008
Boat party
Z perspektywy tych dwoch miesiecy pracy w nowym miejscu. Niby wszystko, tak samo jak w Polsce ale jakze inaczej. Inne..inna organizacja pracy, mniej czasu, wieksze budzety, lepsza motywacja pracownikow, bardzo konkretny podzial obowiazkow. Te same...stres, zgrzyty z accountami, myslenie o pracy w domu. Ciezko jest, czasami nie orientuje sie o co chodzi, projekt tak szybko schodzi z mojego biurka i laduje u artworkera. Ciezko przyzwyczaic sie do mysli ze od ciebe zalezy tylko jeden etap tworzenia. Ale kiedy widze swoja prace w gazecie w metrze, czy pod drzwiami wsrod innych kopert. Wtedy to wszystko nabiera przyjemnego realizmu.
Zdjecia z czwartkowej imprezy firmowej.
Autor:
Inishi
o
20:23
1 komentarze
Etykiety:
boat party,
gdzie jest jadwiga,
people behind advertising,
pieknie jest