Fakt, zasluzylem na bicze. Nie napisalem. Nie zrealizowalem glownej funkcji jaka w zamierzeniu mial pelnic ten blog. Otoz, nie pracuje juz w pornobiznesie. Od prawie 2 miesiecy. Odszedlem rowno po roku pracy. Najlepsza fucha jaka moglem zdobyc i najbardziej abstrakcyjna forma gromadzenia doswiadczenia zawodowego w UK, ale mimo to bede ja wspominal do konca zycia i beda to wspomnienia w duzej mierze mile. Wspaniali ludzie, wolni w swoich marzeniach i wolni z wyboru. Do tego to bezcenne spojrzenie na swiat z drugiej strony barykady, zza szkla kamery filmowej. Rozstanie bylo smutne, jak zawsze. Ponizej ostatni dzien z pracy.Jedyny taki Harry.
Don w caffe Michaela, z najlepszym sniadaniem pod sloncem.
Alan, gatekeeper.
Postac ktorej nie trzeba przedstawiac.
A teraz. Juz z powrotem na trasie wytyczonej w Polsce. Czyli reklama. Agencje sieciowe. Korporacje. Duze budzety, ciezka praca, stres. Wiecej, szybciej, bez marginesu na bledy.
wtorek, 10 czerwca 2008
Troche o zyciu...
Autor:
Inishi
o
22:39
0
komentarze
Etykiety:
odma plucna,
pogrzeb,
porno industry,
story ending
poniedziałek, 17 grudnia 2007
Wesołych Świat :)
Toungue in Check i Harry jako Swiety M.
Jak by byly watpliwosci. W torbie same DVD z najnowszym porno, a na przedostatnim ujeciu na stole leza wchodzace na rynek wibratory...
Autor:
Inishi
o
23:01
3
komentarze
Etykiety:
porno industry,
praca
czwartek, 22 listopada 2007
Ktos zgasil wszystkie koksowniki pod wiaduktem
Dzisiaj troche gralem. Brakowalo ciuchow na zmiane, a mialem ochote wykapac sie w blocie.
Jakas trudna baza z klientka grajaca glowna role. Liczylem na zrobienie paru zblizen makeupu, a ta uciekala ode mnie jak oparzona. Pozniej juz caly dzien spierdolony. Czulem sie w jej obecnosci jak intruz. A przecierz do cholery wlasnie za to jej sie placi, ma dawac dupy w widowiskowy sposob, sprzedawac swoja fizycznosc calemu swiatu, a nie kierowac sie niewinnoscia. Cud ze odnajduje w sobie jeszcze czlowieka i szanuje cudza intymnosc. Szczescie ze Andy, pieknie poprowadzil sesje do okladki. Tak nie dal bym z nia rady pracowac.
Wracajac ze studia zapuscilem sobie wywiad Piotra Kaczkowskiego z Coma, nagrany tuz po ich koncercie w radiu. Milo jest posluchac ze ludzie zajmuja sie na gdzies swiecie sprawami w ktore naprawde wierza. Wzruszajace i dajace wiele do myslenia.
Autor:
Inishi
o
19:42
2
komentarze
Etykiety:
deprecha,
porno industry,
praca