Czekam na czytnik kart, wiec na razie, zdjecia z pracy....
Projekty ida jak krew z nosa, trudno sie przestawic ze swiatecznego rozleniwienia. Lykam tabletki przeciwbolowe. Zab, nakurwia niemolosiernie. Budzi w nocy, krzyczy, lamentuje. Ladnie poszedl przed swietami magazyn "Cooks and Throbbers", sprzedal sie na poziomie 44% co, jak na warunku UK, jest sporym sukcesem. A wiec mozna jednak cos ambitniejszego ludziom wcisnac na okladke. Teraz wchodzi "Uniforms" na ktorym zaszalalem sobie laczac okladke DVD z frontem magazynu. Ciekawe jak rynek to lyknie. Ruszam powoli z materialami na "Girls with guns". Bedzie mala kampania w sex-shopach. Dee wyznala mi milosc. Jedyna zmiana w Londynie od czasu wyjazdu jest taka, ze nie ma juz lisci na drzewach a dla Toma'a z mojego menelskiego baru przy stacji synonimem alkoholika stal sie kazdy Polak. Takie tam, zyciowe wywnetrznianie. Ten pobyt w polsce mnie rozluznil. Ludzie sie do mnie usmiechaja w metrze, ale jeszcze nikt nie dolaczyl sie do spiewania. Mieczaki.
czwartek, 10 stycznia 2008
Sztuczna sperma...
Autor:
Inishi
o
22:50
0
komentarze
Etykiety:
codzienność,
off scenes,
praca
poniedziałek, 17 grudnia 2007
Wesołych Świat :)
Toungue in Check i Harry jako Swiety M.
Jak by byly watpliwosci. W torbie same DVD z najnowszym porno, a na przedostatnim ujeciu na stole leza wchodzace na rynek wibratory...
Autor:
Inishi
o
23:01
3
komentarze
Etykiety:
porno industry,
praca
czwartek, 22 listopada 2007
Ktos zgasil wszystkie koksowniki pod wiaduktem
Dzisiaj troche gralem. Brakowalo ciuchow na zmiane, a mialem ochote wykapac sie w blocie.
Jakas trudna baza z klientka grajaca glowna role. Liczylem na zrobienie paru zblizen makeupu, a ta uciekala ode mnie jak oparzona. Pozniej juz caly dzien spierdolony. Czulem sie w jej obecnosci jak intruz. A przecierz do cholery wlasnie za to jej sie placi, ma dawac dupy w widowiskowy sposob, sprzedawac swoja fizycznosc calemu swiatu, a nie kierowac sie niewinnoscia. Cud ze odnajduje w sobie jeszcze czlowieka i szanuje cudza intymnosc. Szczescie ze Andy, pieknie poprowadzil sesje do okladki. Tak nie dal bym z nia rady pracowac.
Wracajac ze studia zapuscilem sobie wywiad Piotra Kaczkowskiego z Coma, nagrany tuz po ich koncercie w radiu. Milo jest posluchac ze ludzie zajmuja sie na gdzies swiecie sprawami w ktore naprawde wierza. Wzruszajace i dajace wiele do myslenia.
Autor:
Inishi
o
19:42
2
komentarze
Etykiety:
deprecha,
porno industry,
praca