Czekam na czytnik kart, wiec na razie, zdjecia z pracy....
Projekty ida jak krew z nosa, trudno sie przestawic ze swiatecznego rozleniwienia. Lykam tabletki przeciwbolowe. Zab, nakurwia niemolosiernie. Budzi w nocy, krzyczy, lamentuje. Ladnie poszedl przed swietami magazyn "Cooks and Throbbers", sprzedal sie na poziomie 44% co, jak na warunku UK, jest sporym sukcesem. A wiec mozna jednak cos ambitniejszego ludziom wcisnac na okladke. Teraz wchodzi "Uniforms" na ktorym zaszalalem sobie laczac okladke DVD z frontem magazynu. Ciekawe jak rynek to lyknie. Ruszam powoli z materialami na "Girls with guns". Bedzie mala kampania w sex-shopach. Dee wyznala mi milosc. Jedyna zmiana w Londynie od czasu wyjazdu jest taka, ze nie ma juz lisci na drzewach a dla Toma'a z mojego menelskiego baru przy stacji synonimem alkoholika stal sie kazdy Polak. Takie tam, zyciowe wywnetrznianie. Ten pobyt w polsce mnie rozluznil. Ludzie sie do mnie usmiechaja w metrze, ale jeszcze nikt nie dolaczyl sie do spiewania. Mieczaki.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą codzienność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą codzienność. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 10 stycznia 2008
Sztuczna sperma...
Autor:
Inishi
o
22:50
0
komentarze
Etykiety:
codzienność,
off scenes,
praca
Subskrybuj:
Posty (Atom)