Ble w nowym mieszkaniu, wczoraj opijalismy w "ogrodzie". Faktycznie alkoholu nie da sie kupic po 11 bez znajomosci, nasze nietrzezwie watpliwosci zostaly szybko rozwiane. Okolica Buttersea, czy jakos tak, przepiekny pub, do victorii jedna stacja kolejka. Do pracy pojechalem prosto z placu boju, dzieki czemu przywitano mnie slowami "You look like a "new issue" seller".
A anula tymczasem na rajdzie garbusem po europie, zazdroszcze i za kare zdjecie.
poniedziałek, 9 lipca 2007
New issue
Autor: Inishi o 23:12
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
11 komentarzy:
a moje nowe mieszkanie wzbogacilo sie dzis o jeden talerz, jeden kubas i zestaw sztuccow na 12 osob ;)
praktycznie, nie ma co.
lodowka tylko pusta w zwiazku z czym dokanczam sucha bulke.. zawsze po tlustych dniach chude przychodza ;)
p.s. sliczna fotka
no a ja wróciłam już z rajdu garbusem po europie i cóż, było przeznakomicie, przepysznie i wogóle przednio...hmmm... i niesamowicie się za Tobą stęskniłam Michałku :*
co znaczy wygladac jak 'new issue'? czy to rownoznacze z 'wygladac jak idz stad'?
ble: czyzbys sie do londka przeprowadzila na dluzej, czy tylko wakacyjne odwiedziny?
nex cholera wie jak mi wyjdzie, zostalabym dluzej ale nie mam jeszcze pracy a pieniazki wyruwają same z portfela ;)
Ania: @->---
Nexor: dokaldniej rzecz mówiąc to "new issue seller" czyli, taki pan co próbuję ową gazete ludziom z różnym skutkiem sprzedać, najczęściej jest to bezdomny, albo na takiego wyglądający, naookoło leżą jakieś kartony albo wózki, musi mieć jeszcze chrype i donośna woń. Kolorytu czasem uzupełnia zaprzyjaźnione zwierze np. pies.
Ble: zostaniesz, zostaniesz :P dzisiaj sie co prawda nie widzimy ale jutro znowu pijemy :)
czy to panowie przypadkiem 'big issue' nie jest? tak jakos mi nie brzmi jak powinno.. no zostane zostane pewnie jakas chwile jeszcze a pozniej to kto wie kto wie.. kurde, nie znosze takich niewiadomych no!!
a jak bedziemy tak pic to na chleb mi nie starczy :)
moze byc i "big issue" byle by tylko stal w wentylowanym korytarzu :)
tak tak, to byl "new issue"... cholera, albo "big issue" ;) nie bylo moze tego tyle co "london newspaper" albo ten drugi... "london lite"? ale widzialem tych ludzi krzyczacych tytul tego czegos ;)
ojoj jakie zamieszanie londonpaper raczej hehhehe
tak tak. londonpaper :) faktycznie
sprawdzilem, dopadlem jedneg z nich, chwile sie kotlowalismy, doszedl mnie trzask rwanych szwow w koszuli, wyrwalem mu jednak z reki papier, oczom mym, zalanym krwia z rozbitego nosa ukazalo sie The Big issue"...
Prześlij komentarz