czwartek, 2 sierpnia 2007

bylyfylyzystsyzyf


Prawie zapomniałem się pochwalić znowu a tu takie małe coś :) Mianowicie byłem pierwszy raz w życiu na imprezie na której grano stricte hardcore. I to wcale nie tylko happy czy jak to w Polsce drumcore. Tylko najwyczajniejsza w swiece sieke na 170 i wiecej bpm. Impreza dedykowana kolektywowi muzyczno-klubowemu, faktem jest ze bylem jedna ze starszych osob na sali, więc człowiek czuć się mógł jak stary grzyb, ale dawno nie widzialem tylu usmiechnietych buziek, skaczacych na wszelkie mozliwe sposoby. To chyba powinno zadać kłam powszechnemu stwierdzeniu, że takie odmiany muzyczne kojarzą się wyłącznie ze fanami złotych lat faszyzmu i bezmyślną przemocą. Faktem jest, że przy gabbie i terrorcorze już miał bym mniej pewności ale tutaj cała sala wypełniona pacyfistycznym miodem. Lizaki, pluszowe buty, ściski, całusy, ultrafioletowe zabawki. I raz na jakiś czas jakiś lżejszy rave'owy numer, jakiś oldskool czy mocny jungle. Co niezwykłe, wokalne wstawki znają i śpiewają wszyscy, w ogóle odniosłem takie wrażenie, że chyba wszystkie kawałki publika zna na pamięć. Dziwny to kraj. No cóż, mój prawie 40 letni szef, z koszyka który przyszedł do nas z Ministry of Sound zabrał sobie mocną składankę Transową, więc korzenie muzyczne mają inaczej niż my wykształcone. Wracając do tematu, wytrzymałem dzielnie dwie godziny, potem ściana hałasu po prostu mnie zmiotła.
A tuż obok D&B, niby zwyczajnie, ale mordy jakieś takie gangsterskie, czapki, kaptury, złoto. I dwóch MC's, jeden wokalnie coś na kształt naszego Joki z K44 z frencz-dancehallowymi wstawkami a'la Sean Paul, drugi to już niski brutalny czarny rap z pończochą na głowie. Mistrzostwo. Na jeden mikrofon kolesie w wolnym stylu z prędkością którą do tej pory słyszałem w fr Twisty. Nie przepadam za MC's w takiej muzie ale tym razem słuchało się tego lepiej niż całego stojącego za deckami kolektywu. To już moja kolejna impreza drumowa w tym mieście no i cóż....błędem jest prawienie o śmierci i komercjalizacji d&b na wyspach, o hc już nie wspomnę.

Muscle car złapany przy Tottenham Court Road. Tak w klimacie opowieści.

Brak komentarzy:

 blogi