piątek, 5 października 2007

Sie spaceruje sie...

Inhalacja Jesienia rozpoczeta. W dni wolne od pracy Moomu wpadla sprawdzic czy zyje. zylem.

Na urodziny Paula nie dotarlismy, trudne warunki komunikacyjne w metrze nawet jak na 10 w nocy, do tego dopadl mnie ujemny bilans kondycyjny. A po probie zmuszenia mominy do obejrzenia wszystkich odcinkow "Wscieklych piesci weza" i "Sarniego Zniwa" spasowalem a wiec spiaczka a pozniej, znaczy sie o poranku juz, spacery bulwarowe i zwiedzanie miejsc w ktorych ostatnio sie poniewieram. (A Erdinger z kija plynie). Pieknie jest. Liscie, zapachy, piwo lepiej smakuje. Kondycja ino jakas taka bez polotu.

Aha dzisiaj idac za cieplymi slowami Lidki wystartowalem w konkursie na logo do spastykowanego muzeum W Lodz City. Kciuki naturalnie prosze utrzymywac w pozycji pionowej w zwiazku z tym. Wlasnie pije kolejnego buda by oddalic zle przeczucie ze wiadomosc z pracami konkursowymi wyslana o 00:00 o naglowku sobota moze nie klasyfikowac sie z deadlajnem ustalonym na piatek 23:60..

Start z BiałejCzapli.

Syf na stacji....

Muzyka jest na zywo. Z fleta. Nie tam przez jakies glosniki.

Ladna poza, nie powiem. Ale i tak pozniej zlapala cos do oka.

Tutaj wlasnie moment tego zlapania.

Gate do Half-Life'a barykaduje swym ogromem zywa zapora terenowa.

I level -04. Power Station.

I tu wlasnie, ekskluzywne dania serwowala nam bunczuczna polka. Momina znalazla mul w jednej muszli. Za co dostalismy w nagrode deser.

Wiadomo, dobry kibel, jest wdziecznym tematem do fotografii.

A wlasnie, skad mielismy folie?

Byl i czas na swawolne tance.



"Ze mnie nie jest taki zwykly men" jak spiewal Rydel.



Bez watpienia jest to moj ulubiony pub. Udowodnione jest, ze szubiennica poprawia smak piwa.

Kojfnieta latarnia, zaznacza, ze dzieje sie tu dobrze.

Jesien jak kazdy wie, jesien, ma wydzwiek depresyjny. Ale zeby tak od razu skakac?



W PL, dzikie sztormy na mazurach, smierc i zgliszcza a tutaj prosze. Dziatwa doksztalca sie w zamknietym doku portowym. Asysta motorowki, kapoki, fale na max 10 cm. Smierc jest ostatnia rzecza ktora moze spotkac te lagodne dzieci laknace przygody. Deprecha.


Tuz obok, fale wsciekle bily o brzeg.




Pocztowka prosze panstwa. Pocztowka jest za free jak sie nie ma filtra polaryzacyjnego.


Numer buta 44 zapewne.

Tak, w Londynie mamy kwiaty.


Stacja koncowa, BialaCZapla. Widok z peronu wyladunku East Line w strone niebosklonu.



Oczekiwanie na linie widmo. Hammersmith&City.
Naturalnie, zgodnie ze swoja specyfika sklad nie pojawil sie. Jak w spocie zubra. I koniec glupawych komentarzy na dzisiaj.

6 komentarzy:

a.! jestem... pisze...

ładne foty foty... i nie bede sie rozwijać... pozdrawiam...

Anonimowy pisze...

pusto wszedzie glucho wszedzie do dziesiatej co to bedzie...

no tak ja to chcialam powiedziec ze bardzo mi sie zdjecia podobaja. spacer tez byl niczego sobie.
buzia.

Inishi pisze...

ze wskazaniem na niczego :)

pisal: bezczelny, zlosliwy. Tak sie czasem zastanawiam czy natura aby nie obdazyla mnie nazbyt niekonwencjonalnym poczuciem humoru. Co pani na to Pani Redaktor?

Anonimowy pisze...

jakby Pani Redaktor miala cos w tym temacie sie wypowiedziec to by kociol do spolki z garnkiem strajk rozpetali.. sladami naszej miejscowej poczty...

¬ ja bym jednakoz bardziej wskazal na sobie ;p

n€x¤R pisze...

lol (:
dawno nie bylo takiego fajnego wpisu.
moomi! pozdro999 z wioski wawa. ponoc wybierasz sie do polszy, czy to prawda?

Inishi pisze...

Dzieki. W koncu Jesien mamy, moja ulubiona pore roku. Trudno zebym byl zbutwialy umyslowo jak wszystko tak pieknie wokol umiera :)

 blogi