wtorek, 3 marca 2009

Niebo nad Brixton


Starzy lokatorzy pozostawili lokal w stanie ktory wystawil na powazna probe nasze zdolnosci adaptacyjne. Kran kapal, wlasciwie to nie kapal a sikal woda jak menel z rakiem prostaty, alfa-bojler, z ciepla woda nie sprawdzal sie wlasnie wtedy kiedy byl potrzebny no i grzyb henryk lazil po scianach jak oszalaly. A zapach...zapach potrzebowal prawie dwoch tygodni by sie wyniesc. Wlasciwie nie do konca jestem pewien czy sie juz wyniosl czy po prostu sie przyzwyczailem. Brixton jest przyjazne, na tyle przyjazne naturalnie, na ile zachowanie crackheada pod sklepem I kiedy mlodzierz nie strzela tylko spi. Pare dni temu znalazlem “cos” pod wykladzina. K przypuszcza ze moze to pieniadze, ja bym wolal zeby to byl jakis drug. Wiekszy profit ze sprzedazy. I od razu bysmy sasiadow poznali.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nareszcie coś się zaczęło dziać, ale wciąż bardzo tajemniczo. Liczymy na fotoreportaż z nowego miejsca. Pozdro dla K!

JAM

Unknown pisze...

brr.... az dostałam gęsiej skórki..
super wanna!:)
Czekamy na zdjecia z tajlandii i kambodży.. daj znać co z nimi:)
Pozdrawiam

 blogi