poniedziałek, 17 grudnia 2007

Czarne slonce, czarny dzien, czarna plama!

Cos we mnie łka
- To mój syn
- Maleńki zwierz.
Nie płacz.
Łożysko mej macicy pompuje krew świątyń,
antychrystów, Lucyferów mas.
Shemhamforash!
Jejku jejku, jak mi Romka maluskiego brakowalo. Wiec teraz dzien w dzien a i czasem wieczorami zamiast modlitwy do snu slucham kazdej plyty po kolei, a wiec jest: i "Bastard" i "666" i "Oddech Wymarlych Swiatow", a pojutrze Alkatraz i "Error" i zanuzamy sie w uroczych wspomnienach....
Swoja droga ktos juz slyszal material z solowej plyty, jaki Romus nagral pod szyldem Mistic'a? Sample bardzo zaskakujace jak na hegemona polskiego heavymetalu.

I odwracamy temat. Kolejna porcja atrakcji jakie mnie spotkaly, abym nie knul wizji o mojej przyszlosci gdzie indziej niz na wyspach. Odebralem dzis obowie od szewca, naprawione. Wszystko pieknie pachnace. Pytam: Ile place? Nic, swieta ida, niech pan na prezenty wyda, drobna to naprawa byla. Dziekuje i prosze wrocic kiedys znowu...

W barze u Michaela. Wchodze, wszyscy usmiechnieci. Czego sie napijesz, co tam slychac, dawno Cie nie widzielismy. Szef serwuje danie, potem siada obok i gawedzimy. Jego przemila asystentka, liczy mniej niz zwykle za ulubionego sandwicha. Zyczymy sobie wesolych swiat i do zobaczenia w nowym roku.

Smazalnia Peter'a na Moanster rd. Fish and Chips jak zwykle na wynos bym poprosil co by na droge tez zabrac. Peter, sie usmiecha i daje zamiast jednej ryby, dwie (a szutka wielka jest ze 25 cm!), a zamiast tradycyjnego stostu frytek, taka ilosc ze nawet jak sie polowa biura zleci, wspolnym tym cialem nie podolamy. Za nic, za usmiech i za to ze raz na pare tygodni wsadze tam nos zobaczyc czy nic sie nie zmienilo.

Wiem, swieta ida, mozna to tym uzasadnic. Ale tutaj ludzie mili sa na co dzien. Zatrzymuja przypadkiem na ulicy, gratuluja Ci, krzycza z samochodow, chwala i ciesza sie razem z toba. Nikt nie zwroci mi uwagi ze mam dziwna fryzure, nie obetnie wlosow nozem zajumanym z baru, zwyzwya od idiotow i pedalow jak zaloze co bardzije kolorowe ciuchy i nie splunie na moj widok. Nikt, no chyba ze jest emigrantem z Polski...

Nie tak dawno, bodajze w wywiadzie z Tomaszem Raczkiem po jego blyskotliwym "comming out'ie", padla teza ze tak naprawde jestesmy bardzo tolerancyjnym spoleczenstwem. Potrafimy zyc z zydem, gejem i murzynem pod jednym dachem. Chcialbym by byla to prawda. Chcialbym, ale nie moge zapomniec o tym jak kazdy doslownie przejaw mojej innosci, od zarania dziejow kiedy jako czlowiek postanowilem bardziej wyrazac siebie i wyroznic sie z tlumu, byl natychmiast pietnowany. Nie moge, pozbyc sie wrazenia, ze jest to ocena czlowieka ktory chodzi w chmurach, stapa bosymi nogami po lisciach drzew, plywa w swietlistej aureoli we mgle nad miastem a tak naprawde nigdy nie trafil miedzy prostych ludzi.

Brak komentarzy:

 blogi