czwartek, 9 października 2008

Londyn 35mm


Wg danych pewnego zacnego miesiecznika o marketingu. Nasza kampania dla telewizji Sky jest najlepiej spolecznie rozpoznawalna kampania telewizyjna w tym roku w UK. Na drugim miejscu Leo Burnett potem Abbott Mead Vickers BBDO, potem cala reszta gdzies tam na koncu z TBWA i Mother. Czy w polsce mial bym szanse uczestniczyc w czyms podobnym? Nie sadze. W Polsce sral bym sie z mianowanymi na szefow dzialow marketingu ludzmi o niebalanej przeslosci. Np z bylym rozwozicielem ziemniakow, bratem/zieciem/kuzynem innego dyrektora. A nad glowa wisiala by ta dramatyczna niepewnosc, czy trafie na jeden z nieleicznych 10% konkursow, ktory moze przez przypadek nie jest jeszcze do konca ustawiony.

6 komentarzy:

n€x¤R pisze...

twoje ostatnie wpisy sa totalnie przesaczone nienawiscia do polski... w sumie ciezko winic bo w wiekszosci sie zgadzam ale qrde... troche przesadzasz.

Inishi pisze...

Wytlumacz mi prosze, przytaczanie faktow nazywasz przesada czy razi Cie zbytnio ich mnogosc?

Anonimowy pisze...

zdjecia rzeczywiscie magiczne i cudne, a co do tresci nie bede sie wypowiadac...wkoncu to Twoj blog! :*
K.

n€x¤R pisze...

"fakty" poparte sa dowodami (czyt. konkretnymi przykladami, udokomentowanumi). poki takimi sie nie dysponuje mozna mowic co najwyzej o domyslach, intuicji, przeswiadczeniu etc.

nie twierdze, ze nie jest jak piszesz - "jeden z nielicznych 1o%" - tymbardziej, ze nie znam tego rynq. liczbe uznaje jednak za wyssana z palca, a generalizacja calego rynq na podstawie doswiadczen w ..ilu? dwoch, trzech firmach? jest nieco ryzykowna.

w sumie mieszkam w tej dziurze i to co widze boli mnie bardziej niz ciebie - bo mnie to mocniej dotyczy. tylko tak czytajac twoje pierwsze wpisy gdzie pojawialy sie informacje o strachu w metrze, o rozrobach na ulicy,i inne rzeczy, ktore czytam o "miescie kamer", jak to ludzie pekaja bo maja dosc permanentnej inwigilacji... generalnie zmierza to do pytania: czy uwazasz, ze mimo wszystko londyn jest tak nieporownywalnie lepszy od wawy?

Inishi pisze...

Strasznie sie widze wzburzyles. Wszystko dobrze, ciesze sie ze blog wywoluje emocje. Ale mam nadzieje ze nie przekroczysz tej delikatnej granicy w ktorej kazde poglady inne od twoich bedziesz traktowac bez szacunku.

Po koleji. Fakty. Fakty poszly mejlem.

Nie zgadzam sie z toba odnosnie ilosci doswiadczen. Pytam sie, jaka liczba jest dla Ciebie miarodajna, 30 firm, a moze 1000 co? Mam wrazenie ze jestes wyznawca jakiejs idylicznej wiary w to ze trzeba probowac cale zycie, a wyjatek od reguly, jesli naturalnie kiedykolwiek sie pojawi ma kluczowe znaczenie dla zmiany swiatopogladu. Ja wybacz jestem realista, pare razy wystarczy, nie mam czasu bawic sie cale zycie w ciucibabke. I tak wydaje mi sie ze jestem wyjatkowo cierpliwy.

Zreszta popatrz chlopie sam wpadasz w pulapke tej swojej akuratnosci. "na podstawie doswiadczen w ..ilu? dwoch, trzech firmach?" W polsce pracowalem/wspolpracowalem dokladnie z 12'stoma firmami, na
miejscu na dupie siedzialem w 6'sciu. Bywalo, ze czasem zmienialem prace 3 razy w ciagu roku...Nie wiedziales tego, ale swoje slowo dorzucic musisz.

Tak samo, jak pienisz sie kiedy przywoluje wydarzenia z przeszlosci. Ze scinaniem wlosow etc. Mowisz ze to zbyt odlegle. To co mam sie kierowac tylko wrazeniem z przed ostatnich paru godzin,
tylko scisla terazniejszoscia? I na podstawie tych doswiadczen nieustannie zmieniac swoje nastawienie? A moze mam zyc nadzieja, wyobraznia zamiast opierac sie na tym co przezylem? Wybacz, ale kluczowe dla mnie jest moje 26 letnie pelne przygod kiblowanie w Warszawie. To sie dzialo na prawde, to mnie uksztaltowalo I nie zamierzam o tym zapomniec bo wtedy dla rownowagi musial bym zapomniec takze o tych pieknych chwilach.

NA koniec odpowiadajac na twoje pytanie choc jest ono bardzo niescisle. Czy Londyn jest lepszy od Warszawy. Ba, dlaczgo by nie zapytac czy Polska jest lepsza od Uk, czy bardziej przewrotnie, czy
cywilizowany kraj jest lepszy od zacofanego i skorumpowanego? Odpowiadam. Tak, Londyn z tymi calymi kamerami, jest dla mnie, poki co lepszy. Ale, by sie o tym przekonac musial bys najpierw doswiadczyc tego co ja w Warszawie albo chociaz wyjechac na troche dluzej.

A dlaczego? Siedzac dlugo w obledzie po pewnym czasie zdaje sie on byc norma. Nie majac punktu odniesienia nie uswiadamiamy sobie ani skali zjawiska, przestajemy rozumiec co jest dobre a co zle, dopasowujemy sie do obecnej sytuacji by przetrwac, bo taka jest natura czlowieka. Dla mnie Londyn, poki co jest wlasnie punktem odniesienia, normalnoscia.

Anonimowy pisze...

A może Ty się źle czujesz w UK i chcesz wrócić, tylko strach?? Skoro tak nie lubisz, nie kochasz a wręcz nienawidzisz to lepiej pisać i mówić o tym co Ciebie cieszy... nie wraca sie do przeszłości, do tego co się skończyło...chyba że sie tęskni i trudno się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Pozdrawiam
XX.
P.S. Ale zdjęcia piękne:) zresztą jak zawsze

 blogi