sobota, 30 czerwca 2007

36 urodziny Hardrock Cafe London

Było więc tak:
Pierwsza na świecie knajpa sieci Hardrock Cafe, założona w roku 1971 przez panów Isaaca Tigretta i Petera Mortona ma swą siedzibe przy Old Park Lane tuż niedaleko stacji Hyde Park Corner. Knajpa została odnowiona, wstawiono najdroższe na świecie zachowane egemplarze instumentów muzycznych wykorzystywanych przez herosów rocka. I tak jest wdzianko Hendrixa jak Jimiego Morrisona, gitara Erica Claptona, harfa Johna Andersona, dzieśiątki gratów rozrzucone po całym pubie. A w ekipie załogi obsługującej klientów znajdują się cały czas osoby które pracowały te 36 lat temu. No i pojawił się ten dzień by urodziny wypadało by uczcić. Ogłoszenia w prasie, zmienione menu by upodobnić je do tego z czasów otwarcia to samo tyczy się cen. Czyli hamburger z frytkami za 50p....i to w zasadzie wystarczyło Tłum nie zawiódł.
Widząc z oddali kolejke ciągnącą sie na dobre 200 metrów, udaliśmy się do sklepu w celu zakupu zapasów żywności, dokonaliśmy drobnej konsumpcji na wzmocnienie i dołączyliśmy do rozentuzjazmowanego tłumu. Stanie w taśiemcu umilali panowie śpiewający rockowe szlagiery, a obok z hotelu Continental zaczęły sie wysypywać jakieś celebrities, podobno z Pamelą na czele. I chyba tylko to pozwoliło nam wytrzymać w pozycji pionowej jakieś 4 godziny, by w końcu otrzymać wymarzony dwuosobowy stolik i zjeść najnormalniejszego w świecie Burgera z frytkami oraz sałatkę z szynką...Najbardziej chyba żałuje tego, że tuż obok na polach Hyde Parku grało White Stripes a jako support zagrali.... Queens of the Stone Age...no rzesz kurwa mać....


piątek, 29 czerwca 2007

Boombprooff...

O bombach wiecie już pewnie z mediów, trzy sztuki. Podejrzewa się, że jest to odwet za ostatnie aresztowania o których już tutaj pisałem. Z pięknych rzeczy. Przyjechał mnie odwiedzić Kriss z D70 :), wypiliśmy odrobinę, była sesja na cmentarzu, na placu sportowym, oraz wieczór muzyczny. Nie ma się co oszukiwać, brakuje mi takiego freestyle'u. Lezka się w oku kręci na samą myśl jak to kiedyś żeśmy u Nexora nie raz i nie dwa grzecznie leżakowali po co mocniejszym przytupie. Mam nadzieje, ze nawet jak nam 40'stka przybije to jeszcze damy rade to powtórzyć.

Zdjęcie, w podziemiach gdzieś między stacją Bank a Monument.

wtorek, 26 czerwca 2007

Regent's canal Waterbus.

Canal Boat Trip zaczynamy w "Little Venice", basenie osadzonym w dzielnicy 18'wiecznych kamienic. W centrum najwiekszego jeziorka, wyspa Browninga, na czesc poety ktory sobie niedaleko mieszkał. Nie wiem czy coś napisał, a więc...barki kursują co godzine, prawdopodobnie jest na nich kibel, baru niestety nie ma, wiec uderzamy do niedaleko zacumowanego barku na ochydnego gingera i plastikowe ciastko budyniowe. Po drodze przyuważyłem jacht przerobiony na restauracje, brzmi pysznie. Ostatnio troche wieje i pada, jacht pewnie fruwa na wszystkie strony. Więc jest szansa na zwrócenie posiłku w trakcie konsumpcji, co jest niezmiernie kuszące, nie mniej, jeśli tylko nadarzy sie okazja, spróboje coś tam wtłamszyć i napisac recenzje.





Fura przybija punktualnie, ładujemy sie na dziób, przepływamy obok wyspy i napieramy w stronę Regent's Park, zaprojektowanego przez John Nash'a w 1838 dla księcia Regenta (?). Przez wielu ta część wędrówki uważana za najpiękniejszą, dużo mostów, zieleni, zamieszkałe zacumowane gdzie nie gdzie barki.



Jeden z mostów został nazwany "Blow-up Bridge" na cześć barki przewożącej proch strzelniczy, która to jak nietrudno sie domyślić, miała to nieszczęście, przepływając po owym mostem, wypierdzielić sie w powietrze co zresztą usłyszał cały Londyn. Niestety nazwa, ze względu na specyficzna branże w której pracuje, kojarzy mi sie zgoła inaczej.

Nastepny na trasie bajer to London Zoo. Otwarte 1828, doczekało sie własnego przystanku na trasie barek. Inteligentni ludzie stosują to seretne wejście na teren żywego dziedzictwa kulturowego Londynu, by ominąć głowne wejścia, nierządko oblężone. Suma sumarum, z pokladu widac tylko całą mase drzew, czuć zwierzęta, sporadycznie słychać jakis dziwny dzwięk, aha i jest jedna monumentalna open-space ptaszarnia. Po drodze znowu zacumowane zamieszkałe barki. Ktos robi grila, ktoś maluje rufe, życie jak w madrycie. W zatoczce, zacumowany nieczynny chiński obiekt mogący być zarazem restauracją jak i światynią. Ruch odbywa sie dwukierunkowo, na złość, robimy sobie nawzajem zdjęcia z przepływającymy załogantami.


Kierunek Camden Lock. Tutaj strasznie przyjemnie, dużo starych obrośnietych mchem i bluszczem domów położonych na nabrzezach, malutki drewniane mostki, zacumowane motorówki, etc. Potem już bardziej industrialnie, fabryki, biurowce. Ale kto by nie chciał mieszkać w bloku z balkonem pół metra od lustra wody? Wpływamy do Camden, cumujemy, kupujemy urządzenia do masazu głowy, i idziemy zwiedząć market, ale o tym w nasępnym odcinku... Fotki na spółke z anulą, to zółte robione było przez okulary.

poniedziałek, 25 czerwca 2007

ekhem..

Tak, wiem miałem fotki wrzucać z wycieczek, no ale...najpierw trzeba sie trochę oswoić w bardziej zaawansowany sposób ze sprzętem. Wnioski na dziś są dwa, mocne szumy zaczynają sie od ISO 1000 max jest na 1600, przy tym ostatnim nie można jechać na filtrze sprzętowym wiec, trzeba będzie odkurzyć jakieś stare plug-iny. Fakt brakuje ISO 50. Wniosek drugi, mam brudne okno. Co widać na załączonym obrazku...

Lezakowanie

Impresja fotograficzna na dziś pt, "Tuba" (metro) linia District, stacji nie pamiętam. Dzisiaj poznajemy nowe tryby, sekwencyjny, ISO bost do 1600, samplowanie bieli z obiektów, przeprogramowanie przycisków i próbkowanie ostrości na x10. czyli jestem w połowie jakoś...


niedziela, 24 czerwca 2007

Deszczowy

Anula wyleciała dzisiaj po południu. Zrobiło się pusto, smutno, jakoś tak szaro. Nikt już nie bedzie mi gotował, męczył calusami przez całą noc ani wieszał sie na szyji kiedy tylko postawie noge za progiem. Dla uzupełnienia ponurości rozpętał się kataklizm. Gniew Boży miotał piorunami, i sypał kroplami po całej dzielnicy, a wiec poczełem zgłębiać tajniki ustawien manualnych w tej dołującej aurze. A potem zaczeło sie robić tak troche magicznie, wiec czapka, hood, pokrowiec i wziuu do parku.

Na koniec kiedy pstrykałem fotki przy mostku nad kanałem, coś wyskoczyło z leżącego nieopodal kartonu, przebiegło mi pod nogami i z rozpędu wskoczyło w głębiny. Jak już płynął tuż pod powierzchnią wody, widać było jego szczurze cielsko. 7 metrowy kanał pokonał w 4 sekundy bez wynurzenia, wyskoczył na ceglane nabrzeże i zniknął w rumowisku. chwile potem kiedy stałem skonsternowany w tunelu pod mostem nad głową przeleciał nietoperz...











wtorek, 19 czerwca 2007

Le mejking of

Sporo nowych spraw, przyjechała Ania. jest aparat, wiele nowych Londyńskich zakątków zwiedzonych. Materiału do opisania i wstawienia ogromne ilości, wpadam do domu, czułości zajmują sporo czasu, wiec przełożę update do soboty. A tymczasem, dla sceptyków... w porno wcale nie jest tak łatwo i różowo (sic!) Żeby było ciekawiej, małe co nie co od kuchni, zapraszam do lektury.

Do zrobienia, okładka magazynu + jacket (okładka slim packa DVD), do zestawu dwóch filmow "Lessons in Love" I "Gomorah Club", na wstepie detale, logo, stare ze LiL troche mizerne, niska rozdzielczość. Mile serducho ale za bardzo przykuwa uwagę.potrzebuje większego kontrastu, outline'a, wektorow i rozrzutu kolorów, oto wynik:teraz pora na tył magazynu, zaczynam jak to przywykłem zawodowo od dupy strony, szukam fotki którą udało by sie jakoś ładnie dosztukowąć na całą stronę, tak by znalazło się miejsce na text i screenshoty, no i jest, w miare podchodzi ten materiał na fragment wyjściowy, są dwie panie, jest sex, poza pobudzająca wyobrażnie, i softcore bo takie są wymogi na ten produkt:


Dół jest w porządku, dywan ma prostą fakture, dorobi się, zamaże gradientami, gorzej z nakryciem sofy i tłem, obrazy bedą mizernym materiałem na podkład, zawartość merytoryczna będzie się mieszać, więc znajduje więc zdjecie z którego zaporzycze sobie teksture sciany i zrobie pattern.

Wybieram, teksturę, rozciągam i przekształcam w pattern, zajmuje to chwile. Więcej problemu jest ze sfałdowanym nakryciem sofy. Musze posiłkować sie dodatkowym zdjęciem z trochę innej perspektywy, by mieć zródło na przeszczepy wypełnień. W locie jakąś korekcja kolorystyczna, kadrowanie, skalowanie. W międzyczasie porzucam pomysł na realizm kompozycji, za duzo fotek wejdzie w późniejszym etapie, klient i tak nie zrozumie a ja sie niepotrzebnie narobię. Wiec tło będzie w miarę płaskie. Tak z pół dnia pracy i mamy efekt:

Nie jestem zadowolony z tego jak wygląda to "coś" na czym leżą dziewczyny, wygląda jak zawalisko glutów, ale czasu nie ma zbyt wiele wiec nie marudze, i przerzucam część tła na pierwszą stronę, i dodaje laske.

Wstępna prezentacja koncepcji, i od razu rozczarowanie. Nie robimy wersji 1+ bonusowy film jako wartość dodana, stąd jedna laska i ikona drugiego filmu, tylko dwupak. Dostałem zły brief, trochę mnie to telepie, ale jedziemy dalej, nie takie awarie sie zdarzają w branży. Chwila zastanowienia jak tu uświadomić klienta że mamy dwie płyty. Odpinam w mózgu myślenie, a potem wstawiam drugą niuńkę i dziele ekran piorunem na pół. Obuchem ich.

Prezentacja koncepcji i od razu słyszę, że nie podoba się zielony. Bo nie jest kolorem porno...Ok, nie będę deliberował nad tym absurdem. Reżyser rzuca koncept, niewinna i bestia. Wypijam kolejna kawę i jedziemy. Innocent ma być tak? W googlu wyszukuje jakieś kwiatki, motylki i podobne bzdury, szparuje i próbuje jakoś wkomponować w pierwotną wersje.

Prezentacja tych zmian. Harry wniebowzięty, "Dlaczego nie zrobiłeś tego na początku?" Na końcu języka mam, "Dlaczego **** dopiero teraz mówicie mi **** o co wam **** chodzi?" (ocenzurowano). Mam dość, pije jakiś tonik z dzinem i inne piwo, przyklądam sie tym kwiatkom, nawet szybko poszło, a potem ide do domu, weekend jest.

Wracam w poniedziałek do projektu, reżysera nie ma, krótka rozmowa z szefem i paroma osobami co sie komu podoba, ile czasu mi jeszcze zajmie rzeźbienie, ile czasu już nie mamy tak naprawdę. Wracamy do poprzedniego pomysłu, bo jest bardziej wyrazisty, a odbiorca i tak łączki z kwiatkami i motylkiem nie doceni. Wrzucam, stickery, baracode, wszystkie texty, zdjęcia na tył, za mało sie różnią więc wrzucam w podładzie jakąs kolorowana rame od łóżka. Wszystkie znaczki, pierdoły, chwila przerwy kiedy sztab wymyśla jaki kolor bocznego paska bedzie robił największe spustoszenie w świadomości erotomanów i przykuję ich uwagę. Pada na biały idący w żółty, potem jeszcze tylko kolejna debata ile razy ma sie powtarzać napis FREE DVD. A potem zapisuje to dziadostwo, i idę odreagować na spacer po okolicznym cmentarzu.


Poniżej zapowiedz kolejnego materiału, już po okaleczeniu. Jeszcze w miarę trzyma fason. Choć kolory i efekt zielonego gema wewnątrz lustra trzeba było zniwelować.

piątek, 15 czerwca 2007

obwachanie

Sie zdarzylo we wtorek. Ku piewcom spokoju.
Przechodze przez bramke w metrze, za bramka stoi podluzny pan policjant z malym kundlem, kundel powachal mi po kieszeni cos tam prychnal, no i uciekam, pan mnie wzywa co bym sie zatrzymal, "Hold on young men!, please stop...etc" wiec wiem ze mnie spaluja zaraz, zatrzymuje sie, maly podchodzi wacha mnie ze wszytkich stron i nic, ku...wa. zadnych materialow nuklearnych ani lisci koki nie wywachal, wiec zegnany jestem slowami "Thank you for cooperation"...To chyba ze 3-4 raz kiedy sprawdzaja wchodzacych do metra za mojej kadencji..No i dobrze, chlopakow ktorzy ostatnio planowali wjechac limuzynami pelnymi materialow wybuchowych do najwiekszych centrow biznesowych w Londynie, Nowym Jorku i gdzies tam jescze wlasnie osadzili na sume 137 lat wiezienia (srednia na glowe 25).

Laszlok






Z budapesztu pamieta sie: Nissan Pathfinder ktorym wozila mnie Marta, Laznie rozrzucone po calym miescie (w tej w ktorej bylem Széchenyi, 4 godziny plywania w kilkunastu roznych basenach, o temetaturze 14-38 stopni, z pradami wodnymi i bez, z oszklonym dachem, na wolnym powietrzu z browarkiem i kotletem, saunami z roznym natezeniem, komora smierdzaca grzybem w ktorej bylo wysmienicie odparowac) przepiekne dwuwagonowe (?) prastare metro, z rewelacyjnymi zabytkowymi stacjami, pyszna kuchnia, tanie wina, mozliwosc jazdy po pijaku na rowerze i wzdluz traktu nad dunajem, lagosz (plackopodobna substancja napuchnieta olejem, na to nawrzucane ser, szynka i jakis czosnek), klub WB w stylu naszej Galerii Wschodniej (ale wyjebcze lampki i stoliki na wolnym powietrzu, pare setek ludzi), festyn dla dzieci z piesniami w jezyku ktory zajebiscie mnie smieszy, marta ktora nie chciala mi zrobic zdjecia na golasa, gril na dachu u krzysztofa i na koniec centrum handlowe w ktorym to w koncu dobitnie przekonalem sie ze dominuje tam plec przepiekna, w takich ilosciach, z biustami na wierzchu, ze przewrocic sie mozna od razu..

środa, 6 czerwca 2007

kupiszon


Takie logo, bedzie symbolem olimpiady w Londynie w 2012 roku. Jak widac, nie tylko u nas zdazaja sie problemy z glowa u osob decydujacych o tak istotnych elementach grafiki uzytkowej. Towarzystwa lekarskie po obejrzeniu spotu reklamowego, w ktorym wykorzystano ow "logotyp" w wersji blyskajacej, orzekly ze w samym tylko londynie, okolo 25 000 osob moze doznac ataku padaczkowego w reakcji na pojawienie sie tego syfu, tak jak to sobie artysta wymarzyl...
PEACE...

poniedziałek, 4 czerwca 2007

wiadomosci

a wiec o to najnowsze newsy z ostatniego tygodnia:

Samobojca w city skaczac z 6-7 pietra dachu restauracji w City, trafil glowa centralnie w dach doubledeckera...usilujacy go uratowac policjant zeby dostac sie do ciala musial wybic szybe i wczolgac sie na dach...niestety obrazenia okazaly sie smiertelne...do zdjecia ciala uzyto dzwigu. Pasazerowie nie krzyczeli podobno, zapadla generalna konsternacja...no bo co moze przywalic w dach piertowego autobusu posrod wiezowcow w centrum..hmmm

Kolejna ofiara, to 16 letnia dziewczyna ktora skoczyla z wiaduktu prosto na autostrade. O stanie ciala po tym zdazeniu nie ma informacji. Powodem tak drastycznej decyzji bylo niepowazne traktowanie jej przez policje kiedy zglosila sie z zamiarem poinformowania o dokonanym na niej gwalcie.

Ziggy, pierwszy mezczyzna w 8 edycji brytyjskiego BigBrothera, juz drugi dzien przesiaduje w placowce. Ziggy jest modelem i zalozycielem boysbandu. Jego pierwsze zadanie polegalo na randkowaniu sie z uczestniczkami. Zadanie nie byle jakie bo musial zjesc jedynascie kolacji..
Do tego organizatorzy postanowili nie przydzielac mu osobnego lozka. By sie pewnie lepiej zintegrowal. Dopiero blagalne prosby o choc odobine wlasnego konta poskutkowaly przydzieleniem pryczy. Reasumujac...biedula.

Natomiast jedna z uczestniczek, o pseudonimie jesli sie nie myle charilie(?), jest poczeta w wiezieniu corka zamordowanej prostytutki, ktorej oprawca wychodzi za pare tygodni. Zagmatwane ale, prawda ze urocze?

Dzielne sily policji londynskie w koncu wpadly na trop kolejnej zaginionej dziewczyny. Udalo sie ustalic ze szczatki, tej niewiasty trudniacej sie podobno jakze popularna ostatnio prostytucja, posluzyly jako material na kebab. Czyli zwyczaje praktykowane, wsrod mafii w republice chinskiej zawitaly juz do europy. Nie wiem za bardzo co o tym sadzic. Na poczatku mojego pobytu jadalem w okolicznych barach tureckich, ale po paru mocniejszych awariach zoladkowych, zaprzestalem. Moze trafil mi sie jakis przeterminowany udziec?

Aparatu na razie nie udalo sie nabyc, sklep mi zamkneli przed nosem. Wybor padl na olympusa E-330...i prosze bez komentarzy ze sie nie znam i po co mi taka giwera. System 4/3 zdaje sie ma przszlosc, matryca jest zupelnie nowa, przebija czasem e-500, stawiany jest na rowni z 350d i doskonalym poniekad R1, a jest o wiele tanszy. Jest do tego coraz wiecej szkiel, samych konwerterow znalazlem przyjamniej z 40 sztuk. Przypominam, rozjebalem juz 3 cyfrowki, i jedyne czego jeszcze nie mialem w rekach to Mamia czy Hasselblad. Nawet jesli mialbym sie tylko bawic, i uczyc. To naprawde mam juz dosc automatycznego focusa, braku histogramu (tego akurat evolt nie ma, ale za to Livepreview i ruchomy LCD, ktorego od czasow Nikona 990 tak mi brakuje), zawansowanej korekcji bieli, szumow na ISO 400 czy formatu RAW, bez ktorego to juz nie wyobrazam sobie dalszej profesjonalnej oborbki od conajmniej roku. I do tego fabryczny kit z lufa 14-45, dla ktorego to niezadko ludzie kupuja to body. Dla piewcow tresci ze olek ogranicza, link1, oraz link2....

niedziela, 3 czerwca 2007

Noisia and Mayhem

chlopaki graja jakos tak nie dlugo wiec....bardzo mocny numer, grindstep huh? podkrecic glosniki, usiasc na dupie, sluchac...this is Strakk, klimaty jak z China Cub BC, tylko bardziej patetycznie :)

sobota, 2 czerwca 2007

regular sunday


A wiec, do litani zyciowych ulatiwien jakie laskawie mozna znalezc w naszych kraju dochodzi kolejne...poczta. Chcialem dzis wyslac paczke do polski, godzina byla zacna 1:30 PM. O ile wspomnienia mnie nie myla, nie bylo to zadnym problemem w naszej pieknej stolicy, ba mozna bylo nawet znalezc placowki pocztowe czynne calodobowo. Kierowany rozkoszynymi przyzwyczajeniami udalem sie w podskokach do najblizszej znanej mi klitki z szyldem POST OFFICE, by pocalowac przyslowiowa klamke. Nastepnym etapem dzialan, byl natychmiastowy zwrot na piecie, i przeszukanie netu z zamiarem zlokalizowania innej, ciagle otwartej. Serwis pocztowy ma funkcje wyszukiwania po kodzie, podaje kody najblizszych do zamieszkania branch'ow, podpinam je do serwisu londynskiego i mam dokladny azymut, lacznie z dystansem. Bo tak tu sie wszystko zalatwia, adres a i owszem moze byc, ale kazdy dom w Londynie ma swoj prywatny Postcode, wiec wrzuca sie go do mapy i wsio, nawet nie musisz znac nazwy ulicy. I jest. Dystans 0.6 mili. Droga dotarcia prosta. Biore plecak, spokojnie zamykam drzwi od domu, wszak zamykaja dopiero o 19.00, po drodze mijam dwa urocze puby, i odkrywam ze ze kolejnym niedalekim rogiem istnieje calkiem cywilizowana w przeciwienstwie do mojej, przestrzen mieszkalna. A nie to co u mnie, napierdzialaja sie wlasnie, rzucaja w siebie smietnikami, policja zamyka ulice, a potem skacze dzielne po dachach. A sprytny pan bezdomny, chodzacy o kulach i tak znowu z panterki wbije sie do mieszkania na parterze. A tutaj, co ja mijam, spokoj, ptakow spiew, samochodow z trzema wydechami jakby mniej. Ludzie maja malutkie ogrodki, kosza trawe, dymia grilem, myja samochody...Docieram na miejsce, poczta jak wynika z moich obserwacji, zostala zamknieta juz ladne pare lat temu...Nawet spocony dziadek w oknie, z politowaniem zerka z balkonu, jak stoje zalamany pod tym zasikanym i zagraficonym czyms co moglo kiedys przypominac drzwi wejsciowe do placowki...Podlamany psychicznie udaje sie do najblizszego pubu i wypijam pare piwek...jest 15:30....w glowie rodzi sie mysl. Trzeba poznac jak wyglada zycie poza londynem, wsiasc w jakis pociag, bus czy cos tego, ile mozna lazic po Soho (czytaj soouuuuhhooooouu), Oxford Circuss czy innym Hyde Parku...A nie tylko siedziec, na pieknej lawce w pieknym pubie pijac pysznego pilsnera...Jak postanowilem tak tez sie stanie, dlatego tez przyszly weekend spedze w .......Budapeszcie.

Kolejny sukces naszych rodakow,
3 miejsce Shemxkl'a w DJMag micromix, chlopak gra duzo D&B ale ten styl i te numery jakie sprzedal sa naprawde niesamowite: warte posluchania, 2 miejsce, na 5 racuchow electro/house...bez komentarza, mocna rzecz, az mnie ciarki przeszly pare razy a to tylko 5 kawalkow, mistrz, a pierwsze?....hmm pierwszego nie rozumiem, wiec nie zapodam linka :) Milo sluchalo mi sie pierwszej dziesiatki, mozna bylo znalezc wszystko, od HappyHardcoreu z shanghaju po techno z lat 90'tych, milo jest wiedziec ze ludzie nadal graja tak duzo starego materialu. Choc jak widac po sprzecie, winyle odchodza do lamusa, teraz norma jest CD, choc po pietach depcze mu zestaw z gramofonami+plyty z timecod'ami a to wszystko na jakims VDJ'u. wiec juz teraz nie dziwi mnie jak widze kiedy ktos wspiera sie abletonem, traktorem czy innym reasonem.

Recenzja z ostatniej imprezy. Wstep, zabrali mi batoniki energetyczne. Po rozmowach z poznanymi polakami wyszlo na to ze to tutaj normalnie. Na sali electro zaczal Gaudi, zajebisce dubowo, z wstawkami wykrzyczanymi do megafonu, co chwila nawijal cos przez efekty, rozkrecil impreze, mozna by rzec, Radioactive man: i tutaj zalamka, gral duzo nowego materialu, malo starych hitow, experymentalnie bez pomyslu i scenariusza na set, ludzie pouciekali, zreszta ciagle sie chowal za dekami i nie widac bylo czy wogule ktos ta muzyke puszcza, pod koniec, polecial w ciezsze breakbeaty, prawie darkcore'y i tlum sie poczal schodzic, co nie mniej nie uratowalo marnego wrazenia ze kolega wbil w ten wystep laske,. Na dolnej scenie w miedzy czasie napieral juz Surgeron (Tresor rec. jak by ktos jeszcze nie wiedzial),
i gral z laptopa, brzmialo jak z FastTrackera (co jak co ale ja to juz slysze drodzy panstwo :P), jakos zjedzone czestotliwosci, bez dynamiki, obstawiam ze kwestia slabej karty dzwiekowej. Nie mniej, konkret, stary duch minimalu i detroit zawisl w powietrzu, tlum sobie w koncu pokrzyczal, a ja znalalem miejsce pod scena na pasikonikowe podskoki. W miedzy czasie biegalem na radioaktywnego zobaczyc czy sie rozkrecil. A potem...
Ben Sims. zapieral sie ze bedzie gral z winyli, tak tez zrobil i gral 3 godziny monotonnego latino techno, szybko bo szybko, zdawalo sie ze wchodzil na 150 i wiecej bpm, cos tam ciezszego bylo miejscami ale wrazenie, ze nie potrafi zagrac takiej miazgi jak kiedys, pozostalo. Softcore, na wysokim poziomie dla mlodziezy bez bujnej przeszlosci muzycznej. Na koniec kiedy juz wcyhodzilem o 4 rano rowalilo mi parasol...Dobrze ze tylko tyle, bo w pracy dowiedzialem sie ze nad ranem ktos zginal w tym wlasnie klubie, po strzale z broni prosto w twarz...Nie wiem dlaczego ale poki co nawet mieszkajac w tej gangsterskiej dzielnicy, gdzie grasowali najwieksi mordercy londynu, z kuba rozpruwaczem na czele, czuje sie wzglednie bezpiecznie.

Zapowiada sie tydzien smutku, moj czolowy informator, nakwarowany wydziarany koles w dredach rozworzacy kanapki po biurach, od ktorego mialem cynk po transowych imprezach na miescie, zostal prawdopodobnie zwolniony, teraz przyjedza jakis brazylijczyk, ktory nawet nie wie ze mojego ulubionego Crossaint'a z serem i szynka trzeba schowac gleboko by nikt oprocz mnie nie wiedzial o jego instnieniu.

 blogi